Muza
poniedziałek, 15 czerwca 2015
Życie... rozdz.4
Niestety, wspomnienia Sagi Zmierzch nie pomogły. Śniły mi się koszmary! Erick jak nic, gapił się na mnie podczas śniadania.
-Naprawdę, nic mi nie jest. - powtarzałam to już chyba setny raz.
-No nie wiem, oczy masz takie jakieś... - zaczął Erick. Poddałam się.
-Miałam koszmary. Śniła mi się mama, potem ojciec... - przerwałam, ponieważ w gardle urosła mi wielka gula. Nie umiałam dalej mówić, wiec pokręciłam przecząco głową, że nic z tego nie będzie. Brat zrozumiał, bo podszedł do mnie i mnie przytulił. Wybuchłam płaczem.
-Przełożę spotkanie na komendzie o godzinę, dobrze? - powiedział Erick.
-Nie. Musimy tam zjawić się jak najszybciej, inaczej... - znowu ta przeklęta gula - ...inaczej on ucieknie jeszcze dalej. Wyjedzie za granice, albo, albo...
-Cii, już dobrze. - mówił Erick. - ubierz się i... - przerwał, ponieważ ktoś zadzwonił do drzwi.
-Idź na gore a ja zobaczę kto to. - powiedział, a ja zrobiłam co powiedział. Zastanawiałam się, czy w ogóle pójdziemy na ten komisariat...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz